Amerykańscy bogowie

3 minuty czytania

Neil Gaiman to pisarz, który słynie z tworzenia wyjątkowych, wciągających historii, pełnych nawiązań do najrozmaitszych kultur, religii, wierzeń i mitologii. Seria komiksów “Sandman”, “Śmierć”, inspirowana japońskimi legendami baśń “Senni Łowcy” oraz powieści takie jak “Koralina” czy “Gwiezdny pył” przyzwyczaiły koneserów szeroko pojętej fantastyki do niezmiennie wysokiej jakości książek autorstwa Anglika. Nie inaczej rzecz ma się w wypadku dzieła o wymownym tytule “Amerykańscy bogowie”.

Gdy wiele lat temu niestety odkryto Amerykę, na jej tereny przybywali nowi mieszkańcy, wraz z nimi zaś pojawiali się ich bogowie. Ukryci w ludzkich umysłach, silni wiarą, tradycją i obrzędami, bogowie Skandynawów, Egipcjan, Arabów i wszystkich ludów napływających do Nowego Świata osiedlali się na nim wraz ze swymi wyznawcami. Jednak z upływem czasu, rozwojem państwa znanego dziś jako Stany Zjednoczone Ameryki Północnej i nowym stylem życia mentalność ludzi, ich priorytety, przekonania, zwyczaje oraz wiara uległy poważnym zmianom. Starzy bogowie odchodzili w niepamięć, zepchnięci do poziomu elementu dawnej kultury, symbolu nieistniejących cywilizacji, mitologicznych postaci i zapomnianych wartości, stając się z dnia na dzień coraz bardziej materialni, zwykli i śmiertelni, przyjmując ludzkie formy i zajęcia – taksówkarzy, rzeźników, pracowników firm pogrzebowych. Dziś na ich miejsce powstali nowi: bogowie autostrad, kart kredytowych, bogowie internetu, telewizji, fast-foodów, walczący ze swymi poprzednikami o miejsce w umysłach ludzi, a co za tym idzie o władzę nad światem.

Głównym bohaterem powieści Gaimana jest człowiek, który ostatnie trzy lata swego życia spędził w więzieniu. Nie wiemy o nim praktycznie nic, nie znamy nawet jego imienia – on sam nazywa siebie Cieniem. W wyniku pozornego zbiegu okoliczności Cień zostaje uwikłany w konflikt, który okazuje się być przybierającą na sile wojną między istotami innymi niż ludzie. Jego losy, decyzje i osoba są bardzo niejednoznaczne, podobnie jak poczynania walczących o przetrwanie starych bogów po których stronie stanął (czy też na stronę których został wypchnięty).

Jeśli regularnie czytacie książki – zarówno fantasy jak i innego rodzaju – wiecie doskonale, jak niemiarodajne i zniechęcające są sformułowania “wciągająca fabuła”, “oryginalna koncepcja” czy “porywająca akcja”. Oszczędzając wam nieprzyjemności doszukiwania się w nich sensu, wspomnę jedynie o doskonałej trawestacji skandynawskiej, słowiańskiej, egipskiej i arabskiej mitologii, której dokonał Neil Gaiman. Dla osób lubujących się w dawnych legendach i mitach lektura “Amerykańskich bogów” będzie najprawdziwszą przyjemnością. Zarówno bóstwa, jak i ludzie, zostali obdarzeni przez autora cechami utrwalającymi ich sylwetki w pamięci czytelnika jeszcze długo po odłożeniu książki na półkę. Wszystkie zwroty akcji, retardacje i opisy cieszą odbiorcę jakością wykonania i – co najważniejsze – ułatwiają wczucie się w nastrój opowieści.

Gaiman bardzo sprawnie zachowuje proporcje pomiędzy dowcipem a powagą, z jednej strony nie pozwalając powieści na przybranie formy patetycznej, pseudo-baśniowej grafomanii, z drugiej zaś (pomimo adaptacji wierzeń różnych kultur do warunków współczesnej Ameryki) nie czyniąc z niej płytkiej obrazkowej historyjki o śladowej ilości przekazu.

To właśnie ów przekaz stanowi największy atut omawianej historii. Opowieść, którą mam przyjemność dla was oceniać, to nie tylko wysokiej jakości rozrywka prezentowana w eleganckim opakowaniu sprawnej narracji i dopracowanych dialogów. “Amerykańscy bogowie” to także swoista karykatura dzisiejszego społeczeństwa, U.S.A czy wręcz świata. Gaiman nie stworzył napastliwego manifestu, który raziłby nas swą naiwnością i moralizatorstwem. Zamiast tego, na stronach mrocznej, zajmującej i nieszablonowej powieści fantasy odnajdujemy smutną, krytyczną refleksję nad kondycją ideałów i dążeń współczesnych ludzi, w karykaturalny sposób uwydatniającą bezsens przedkładania “mieć” nad “być” w świecie, w którym niegdysiejsze wartości i tradycje zostają pożarte przez popkulturowy hamburger. Co najsmutniejsze – wraz z jego nabywcą.

Ocena Game Exe
8.5
Ocena użytkowników
8.9 Średnia z 5 ocen
Twoja ocena

Komentarze

Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...