Cylinder van Troffa

4 minuty czytania

cylinder van troffa, okładka

Wakacje to idealny czas na nadrabianie zaległości w książkowych klasykach. Dicka czytam i recenzuję dla was regularnie, ostatnio zaś popełniłem również teksty dotyczące twórczości Asimova oraz Lema. Jakiś czas temu w ręce wpadła mi powieść Janusza A. Zajdla pt. "Cylinder van Troffa". Tytuł niezmiernie intrygujący, nie zastanawiając się więc długo, postanowiłem po niego sięgnąć. Co więcej, reputacja Zajdla w światku fantastyki jest olbrzymia – w końcu nie bez przyczyny jedną z ważniejszych nagród za twórczość w Polsce nazwano jego nazwiskiem. Jako maniak starszych pozycji książkowych czekałem tylko na dogodną chwilę, aby zmierzyć się z tym konkretnym pisarzem.

Załoga statku gwiezdnego "Helios" wraca blisko po dwustu latach podróży kosmicznej z planet układu Dzety. Podróż trwała o wiele za długo, gdyż początkowo już po kilkudziesięciu latach kosmonauci mieli być z powrotem na Ziemi, jednakże dosięgła ich złośliwość rzeczy martwych: gdy byli w anabiozie, dzięki której zestarzeli się tylko o marne dziesięć lat, nawaliły silniki. Nie dane jednak było im wylądować na Niebieskiej Planecie, gdyż zostali przechwyceni na orbicie Księżyca przez mieszkających tam potomków pierwszych kolonistów. Z powodu zmniejszonej grawitacji ludzie żyjący na satelicie Ziemi stali się cherlawi oraz dużo mniejsi niż normalni przedstawiciele rasy ludzkiej. Główni bohaterowie nie są zdziwieni tym faktem tak, jak wiadomością, że nie mogą wrócić na ojczystą planetę, ponieważ warunki tam panujące nie nadają się do jej zasiedlenia. Jak by tego było mało, nikt im nie chce powiedzieć, co się stało. Wiedzą tylko, że obecni mieszkańcy Księżyca opuszczali Ziemię, zostawiając rodaków w świetnej sytuacji materialnej – z pewnością niczego by im nie zabrakło – jednakże nadzieje na dłuższe przeżycie były, krótko mówiąc, mizerne. Załoga statku, chcąc poznać prawdę, musi więc znaleźć sposób na ucieczkę z powrotem do ojczyzny.

Czytając pierwszych kilkanaście stron, myślałem, że rozgryzłem książkę całkowicie. Obraz sytuacji na Księżycu w początkowej fazie lektury prezentuje prawdziwą dystopię. Ludzie, którzy dorwą się do koryta, używają sobie, ile mogą, uciskając pozostałych mieszkańców i nie pozwalając im wrócić na Ziemię. Każdy od urodzenia zna "limit" swojego życia i dokładnie wie, kiedy ma odejść na, używając tamtejszej terminologii, emeryturę, czyli po prostu umrzeć. Nic dziwnego, że w takich warunkach powstał ruch oporu, chcący jak najszybciej wrócić na rodzinną planetę. W tej chwili wszystko mi się ułożyło – protagonista uda się na Ziemię, gdzie cała katastrofa okaże się jedną wielką ściemą, i sprowadzi tam lunaków (mieszkańców satelity Ziemi). Nudy! Jechanie po utartych schematach do kwadratu. Jak wielkie było moje zaskoczenie, gdy fabuła potoczyła się w kompletnie nieprzewidywanym kierunku, a później zrobiła frontflipa, backflipa i śmiała mi się w twarz z mojej nieskrywanej konsternacji. W gruncie rzeczy fabuła to jeden z najmocniejszych punktów lektury, budzący w sercu nieoczekiwane emocje i nie pozwalający oderwać się od tekstu aż do ostatniej kartki.

"Cylinder van Troffa" jest dosyć nietypowym przedstawicielem powieści szkatułkowej. Do głównej treści, jaką są przygody protagonisty, wprowadza nas badacz, który znalazł pamiętnik uczestnika wyprawy do układu Dzety. Imię głównego bohatera ani razu nie pada w tych zapiskach, nazywa go więc umownie Nieśmiertelnym. Samo to, że naukowiec rezyduje prawdopodobnie na Ziemi, rzuca cień wątpliwości na wcześniejszą "katastrofę", jednak Zajdel i tak zaskoczy nas wszystkich. Wracając do bohatera – jest to świetnie poprowadzona, wiarygodnie przedstawiona postać. Jej rozterki są autentyczne, a postępowanie nie różni się od tego, co zrobiłaby większość z nas. Zresztą pisarz, jako przedstawiciel i prekursor polskiej fantastyki socjologicznej, doskonale zarysowuje psychikę bohaterów książki. Biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności dotyczące danych osób, zgodzimy się, że zachowałyby się dokładnie (albo podobnie) tak, jak przedstawił to Janusz A. Zajdel – kreacja całych społeczeństw to tutaj prawdziwy majstersztyk.

Powieść dotyka kilku naprawdę ważnych problemów. Dawno nie czytałem tak ciekawej wizji majstrowania z eugeniką, która mimo wszystko poszła "za gładko" z wprowadzeniem jej w życie. Niestety, nie chcąc psuć wam lektury, nie mogę nic więcej na ten temat powiedzieć. Także wydarzeń na Ziemi nie będę opisywał, bo byłby to za daleko idący spoiler – wystarczy powiedzieć, że jest ciekawie, jest nad czym przystanąć i się zadumać. Najważniejszym elementem powieści, cały czas majaczącym gdzieś w tle, jest tytułowy Cylinder – cylinder van troffa, okładka, audiobookwynalazek profesora van Troffa. Gdy pierwszy raz wspomniany jest ogólnikowo, nie ma chyba osoby, która nie domyśliłaby się, do czego służy, więc nie zdradzę za wiele opisując go. Otóż profesor van Troff skonstruował maszynę, w której czas nie płynie – a właściwie płynie, ale bardzo powoli; pięćdziesiąt lat w rzeczywistości w Cylindrze trwa cztery minuty. Nietrudno się domyślić, że do wynalazku wlazła zakochana po uszy w Nieśmiertelnym dziewczyna, mająca chwilkę zaczekać na powrót swojej miłości. Czy po tak długim opóźnieniu jeszcze tam będzie? Na koniec wspomnę tylko, że nasz protagonista wylatując w kosmos sam nie wiedział, czy w ogóle ją kocha...

Podsumowując, "Cylinder van Troffa" to świetna uczta nie tylko dla fanów science-fiction. Doskonała kreacja bohaterów oraz ich psychologii, pozwala zadumać się nad światami, jakby były rzeczywiste, a przecież ich wizje nigdy się nie ziszczą. Wydzielane skąpo informacje na temat planet układu Dzety są rewelacyjne, ale słusznie traktuje się je po macoszemu, bo nie stanowią przecież sedna powieści. Trzeba przyznać, że podczas lektury można natknąć się na kilka dłużyzn, wynikających głównie z rozmyślań Nieśmiertelnego, ale nie przeszkadzają one aż tak bardzo w odbiorze książki. Świetna fabuła oraz wielowątkowość poruszająca istotne problemy, nie pozwoli wam oderwać się od lektury do ostatniego słowa, gdziekolwiek nie zaczęlibyście czytać. Ja podróżując w Cylindrze stwierdziłem, że "znów mnie oszukała miłość [...] i widziałem tylko twoje kapelusze"...

Ocena Game Exe
9
Ocena użytkowników
8.5 Średnia z 2 ocen
Twoja ocena

Komentarze

Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...